Sylwestrowy UX

Etap 1 – Badam potrzeby moich gości

Moim celem było zorganizowanie dość dużej imprezy sylwestrowej, na którą zaproszę różnych znajomych (niektórzy się znają, niektórzy nie). Łącznie 21 gości, 13 dorosłych i 8 dzieci w różnym wieku.

W związku z tym postanowiłam dowiedzieć się w niezbyt bezpośredni sposób (jak na badaczkę UX przystało), jakie są oczekiwania gości w stosunku do imprezy.

  • Telefon 1 – Ania, koleżanka z pracy, dwoje małych dzieci (1 i 4 lata)

Ania powiedziała, że jej dzieci chodzą spać o 20:00 i najchętniej zaczęłaby Sylwestra ok godz. 16:00 [przyp. serio? O 16?]. Dzieciaki zasypiają tylko w swoich łóżkach, więc położenie ich w kąciku lub w wannie [przyp. tak, w dawnych czasach rodzice mieszkający w M1 na czas imprezy kładli czasami dzieci w wannie, oczywiście bez wody] nie wchodzi w grę – muszą wrócić do domu.

  • Telefon 2 – Magda, koleżanka ze starej pracy, z mężem, ma psa

Chciałaby zabrać ze sobą psa [przyp. niestety boję się psów]. Pies nie przepada za małymi dziećmi [przyp. czy ktoś pomyśli o mnie?], ale o ile nie będą go dotykać jakoś przeżyje. Koleżanka nie ma dzieci, ale nie przeszkadzają jej cudze, bo pochodzi z dużej rodziny. Jest wegetarianką, najlepiej bawi się przy hitach z lat 90. [przyp. bardzo lubię Magdę, może z tym psem nie będzie tak źle, podobno jest niegroźny].

  • Telefon 3 – Paweł, przyjaciel męża ze szkoły, trójka dzieci (5, 7 i 10 lat)

Chętnie poimprezuje jak za dawnych czasów, jednak przy dzieciach nie będzie przesadzał. Jego dzieci to nocne marki, mogą bawić się do rana [przyp. czy nie zasnę pierwsza?]. Rozważa wzięcie gitary i przypomnienie sobie hitów śpiewanych przy ognisku. Potem oczywiście tańczy przy Kulcie itp.

  • Telefon 4 – Agnieszka i Marek, sąsiedzi, 1 dziecko (3 lata)

Bardzo się cieszą na perspektywę imprezy, mieszkają za ścianą, więc położą dziecko ok 20-21 i ustawią sobie elektroniczną nianię. Zależy im jednak, aby muzyka nie była zbyt głośna, żeby córka za ścianą się nie obudziła [przyp. i tak obudzą ją fajerwerki]. Agnieszka nie je glutenu, ale na pewno przyniesie coś dla siebie do jedzenia.

  • Telefon 5 – Julita, przyjaciółka od serca, ma nowego chłopaka, nie ma dzieci, ma kota

Jak zawsze chętnie do nas wpadnie, ale dopiero po 23:00 bo najpierw idą na imprezę do siostry nowego chłopaka. Liczy na tańce do rana jak za studenckich czasów (oczywiście przy muzyce elektronicznej). Nie przepada za małymi dziećmi, które płaczą.

  • Telefon 6 – Krzysiek, nie pamiętam skąd go znamy, singiel, dusza towarzystwa

Krzysiek pyta, czy to impreza przebierana, ale nawet jeśli nie, to on i tak się przebierze. Jest fanem Marvela, więc będzie to na pewno bohater z któregoś z komiksów [przyp. wolałabym, żeby przebrał się za Timothee Chalamet]. Poza tym jak zawsze szykuje jakieś niespodzianki. Oczywiście nic więcej nie zdradzi [przyp. niespodzianki Pawła mają różne skutki, chociaż zdarzały się i takie spektakularne].

Wykonując tych 6 telefonów dowiedziałam się, czego miałam się dowiedzieć, jednak zrobiło mi się gorąco. Pierwszy raz pojawiła się wątpliwość, czy taka impreza ma szansę wypalić. Do tego trzeba doliczyć mnie i moją rodzinę (2+2). Do odważnych jednak świat należy, znajdę jakieś wspólne cechy moich gości i zorganizuję taką imprezę, aby każdy był zadowolony.

Etap 2 – persona, mapa empatii i co dalej?

W tym momencie powinnam wyodrębnić personę, która pomoże mi w planowaniu i organizowaniu imprezy. Jednak patrząc na moich gości, bardzo trudno będzie tego dokonać [przyp. każdy jest tu arcyważną personą], dlatego pomijam ten etap.

Może mapa empatii? Chyba empatia jest jedyną rzeczą, która nas uratuje.
Z jednej strony widzę, że istotną częścią będą tutaj bolączki i obawy moich gości. Każdy z nich ma dość duże ograniczenia. Ania ma małe dzieci. Pies Magdy nie lubi dzieci…

Głowa do góry! Damy radę!

Kilka etapów strategicznych później. Prototyp w głowie

Przyszedł moment, w którym mam już listę wymagań jakie ma spełniać impreza. Szukam więc dla nich odpowiednich rozwiązań.

  1. Imprezę podzielimy na dwie części: I część dla maluchów zaczyna się o godz. 17:00, bąbelki, które chodzą wcześnie spać trochę się pobawią i udadzą się na spoczynek. II część – dla pozostałych, można się schodzić o dowolnych porach. Będą tańce i hulańce.
  2. Część taneczna – odbywa się w pokoju w głębi mieszkania, aby nie przeszkadzać śpiącej za ścianą córce Agnieszki i Marka.
  3. Część artystyczna Pawła – planowana najszybciej jak się da, przed przyjściem Julity i jej chłopaka.
  4. Pies Magdy – Magda przyjdzie na imprezę ok 20:00, kiedy małe dzieci pójdą już spać [przyp. może ja też powinnam?].
  5. Krzysiek – to część imprezy, której nie mogę zaplanować, tylko liczyć, że wszystko będzie dobrze [przyp. będzie Krzysiu, prawda?].

Oczywiście zostaje kwestia menu i playlisty…

Etap 4 – Testowanie na żywym organizmie

Przyszedł czas na imprezę właściwą. Jest 31 grudnia 2022 roku. Niestety nie miałam możliwości przetestować prototypu imprezy, przystępujemy do testów na żywym organizmie. Tylko zastanawiam się czy włączyć tryb „nie przejmuję się niczym”, czy bacznie obserwować i udoskonalać projekt na bieżąco zgodnie z duchem metodologii RITE…

Godzina 16:30 – jesteśmy gotowi na przyjście Ani z mężem i dziećmi. Dzwoni telefon – nie przyjdą, jedno z dzieci jest chore. Szkoda, mamy jednak więcej czasu na przygotowanie.

Godzina 20:00 – prawie jednocześnie schodzą się Paweł z rodziną, sąsiedzi i Magda z mężem i psem. Przyznam, że nie zapytałam Magdy o rasę jej psa, nie widziałyśmy się już jakiś czas. Okazało się, że to dog niemiecki [przyp. nie było większych? Ciarki przechodzą mi po plecach. Spokojnie, spokojnie…].

Paweł orientuje się, że nie wziął gitary [przyp. ufff…]. Mimo naszych zapewnień, że nic się nie stało, postanawia ją zdobyć. Okazuje się, że nasz sąsiad posiada starą gitarę… Chwilę później Magda próbuje zabić mnie wzrokiem, ale zgrabnie patrzę w drugą stronę.

Etap 5 – Niech się dzieje co chce

Dzieci nadal się bawią i biegają, zdążyły już rozbić 2 miski, wgnieść chrupki w dywan… Pies mimo wszystko wygląda na zadowolonego, podjada smakołyki, które spadną ze stołu [przyp. dobrze, że nie zjadł jeszcze mnie].

Chwilę po 21 Krzysiek wpada Krzysiek z niespodzianką. Niespodzianką jest grupka jego znajomych, wszyscy przebrani za postaci Marvela, do tego ktoś przyszedł z psem. Pies Magdy zaczyna się denerwować, psy szczekają na siebie…

I nagle… budzę się, zlana potem. To był tylko i na szczęście sen.

infografika: Sylwestrowy zawrót głowy
Infografika: Sylwestrowy zawrót głowy.
pobierz pdf

Pisząc ten tekst, nie wiem jeszcze jak spędzę sylwestra. Wy czytacie go już po Nowym Roku. Jedno wiem, że w życiu nie zawsze trzeba wszystko planować.

Wam życzę dużo spontaniczności, spokoju i zdrowia w Nowym Roku.

Wakacje z UX

Modne słowo destynacja

No i wydało się. Tak, nie mam jeszcze zielonego pojęcia co będę w czasie urlopu robił. Oprócz oczywiście oddychania i podobnych didaskaliów.

Pomysłów kilka się uzbierało i koncepcji, ale decyzje nie zapadły. Chyba, że żona przezornie dokonała za nas wyborów, o których teraz – w ramach podziału obowiązków – powiem, że są świetne. I zrobię co tam trzeba, żeby nasze (sic!) wybory mogły się urzeczywistnić.

Bo trzeba Wam tak w ogóle wiedzieć, że gdyby nie umiejętność mojej drugiej połówki do łączenia kropek na rysunku z planem wakacji, sypialibyśmy zapewne w trakcie eskapad na ławkach w parkach. Ja jakoś nawet nie wiem, czy o rezerwacji lipcowego noclegu w miejscowości X wystarczy pamiętać w lutym, czy trzeba w październiku roku poprzedniego.

W drodze na urlop

Część 1: Lotniczy UX, czyli zanim wsiądziesz do samolotu

Więc (wiem, nie wolno tak zaczynać zdania – Pani Mario, polonistko niezłomna, przepraszam) będę być może kupował bilety. Oby nie na samolot. Jeszcze bardziej oby nie na samolot z przesiadką na dalekim lotnisku. Bo zacznę psioczyć na UXy. Że na przykład czytam i nie wiem czy zdążę się przesiąść. Znaczy rozumiem, że zdążę, ale gdybym miał się spotkać z kimś na dużym lotnisku tuż poza Europą (DLtpE), to nijak bym nie zgadł według jakiego czasu podane są godziny przylotów.

Wiem, myślicie, że pewnie mało latam i piętrzę. Zgoda, trochę piętrzę. Skutek czekania kiedyś tam kiedyś na Okęciu na opóźniony samolot z DLtpE.

Część 2: Kolej na user experience, czyli UX na kolei

Myślę, że to jednak będzie pociąg. Obosz! Znowu nawybieram się, że:

  • ze stacji do stacji,
  • dnia o dacie,
  • o godzinie godzinie,
  • przy oknie i obok siebie w przedziale lotniczym, albo, że przy oknie i przy oknie w wagonie z przedziałami,
  • i że z promocją dla early birda,
  • i w klasie tej a nie innej,
  • w taryfie takiej a takiej ze względu na to i tamto

i… dowiem się, po 5 minutach, że mogę zacząć wybierać od początku. I niestety nie, że trochę od początku, tylko całkiem od początku. Ostatnio wybierałem od nowa, bo się wczesny ptaszek za 4 godziny dopiero zaczynał. No niech to UX i jego projektanci!

Zaczynam się zastanawiać, czy ja w ogóle potrzebuję urlopu? Może by tak zostać? Nie da rady, obiecałem żonie i w żaden sposób się nie wykręcę. Zresztą potrzeba mi odpoczynku, a ten – jak wspominałem – jest jak psia micha. Nie ma wyjścia.

infografika: Wakacje z user experience. UX-owa gra o urlop.
Infografika: Wakacje z user experience. UX-owa gra o urlop.
pobierz pdf

Na urlopie

Część 1: UX spotyka UI

Urlop, urlop. Pewnie odwiedzimy jakieś wystawy albo inne muzea. Nie wiem jak Wy, ale takie statystyczne muzeum, to wywołuje we mnie mieszane odczucia. Pierwsza reakcja, że z dużym prawdopodobieństwem będzie nuda. Stara reakcja jeszcze z podstawówki. Potem mi się przypomina, że są rzeczy znacznie, znacznie i jeszcze raz znacznie nudniejsze niż muzeum w starym stylu (*). Po chwili już zasadniczo mam ochotę odwiedzić fajne muzeum, bo się czegoś ciekawego dowiem, coś interesującego zobaczę… Jeśli dam radę zobaczyć oczywiście. Bo ostatnio nie miałem szans. Śmiały pomysł designerski z:

  • umieszczeniem opisów prac wystawianych w dość skąpo oświetlonym wnętrzu,
  • na przezroczystym szklanym podkładzie,
  • plus użycie małej czcionki,
  • plus margin-bottom tabliczki z opisem względem podłogi równy 5 centymetrów,

załatwiły sprawę koncertowo. Schylić się ciężko, bo człek zasiedziany przed monitorem, kucnąć jeszcze gorzej, bo od siedzenia spodnie się zeszły, wzrok od monitora też – ten tego – no, był kiedyś lepszy.

Tak, wiem, wpuść UXowca na wystawę, to opowie o fontach i marginesach, nie odnosząc się nawet do kapitalnie wyeksponowanego zielonego Bugatti.

Część 2: UX nie spotyka Customer Journey

Może jakieś w plenerze atrakcje sobie wymyślimy (wymyśliliśmy)? E, pobłądzę pewnie. Jak wtedy, gdy w pewnym skansenie nie wpadł mi w oko komunikat wypisany wersalikami, ale na tablicy informacyjnej wielkości przeciętnego znaczka pocztowego. Oczywiście znaczka w rozmiarach rzeczywistych. Zgoda, odrobinę piętrzę.

A we wspomnianym skansenie na wymienionej wyżej tabliczce było jak wół (wołek?) napisane, że mapki i audio przewodniki są dostępne w budce za drugim rogiem idąc w prawo. No nie miałem ochoty wracać ponad pół kilometra do rogu, gdy skumałem, że współzwiedzający mają słuchawki na uszach i kiwają głowami z zainteresowaniem. Nie spodobało mi się tam w ogóle i wcale. I powiem Wam, że ktoś tam, za przeproszeniem, w organizacji skansen organizującej lekceważąco podszedł do – całkiem skądinąd niegłupiej – koncepcji Customer Journey Map ; )

Część 3: w poszukiwaniu edenu UX

Żebym się nie rozchorował z tego myślenia o urlopie. No w kropce jestem, nie ukrywam. Wiecie co, zróbmy tak: na dzisiaj już skończę, a jakoś tak po urlopie, to dam Wam znać jak wyszło. Może uda mi się trafić do jakiegoś raju user experience i będzie mi zrozumiale, dobrze i komfortowo? Nie, że w stu procentach, wystarczy, że częściej niż rzadziej. Mniej będę marudził i piętrzył. Być może. Mam nadzieję.

Życzę – Wam i sobie – udanych wakacji!

Zamiast podsumowania

Tak w ogóle, to miałem ochotę napisać o UX UXowców. O branżowej książce bez ani jednej ilustracji, złożonej czcionką nasenną. I o znanym powszechnie programie, którego funkcji codziennie szukam od nowa. A także o konfiguratorze usług pewnej marki, niezrozumiałym nawet dla pracujących dla marki doradców.

Ale… co tam, przecież wakacje coraz bliżej! Nie? ; )


(*) ja tam jestem zdania, że najnudniejszą rzeczą na świecie jest oglądanie dużej liczby czyichś zdjęć z wakacji, przy czym „duża liczba” zaczyna się dla mnie od 3.

A Wy? Co dla Was jest najnudniejsze? To jest właśnie pytanie konkursowe. Wszyscy, którzy zgłoszą swoje typy na najnudniejszą rzecz na świecie i przebiją w skali nudy moją propozycję, dostaną bezpłatny projekt logo swojej firmy wykonany przez naszego Dyrektora Kreatywnego.

Wpisujcie propozycje w komentarzach i podsyłajcie namiary na siebie mailem na kruk@artnova.com.pl.

Czekamy do 23 czerwca 2022.

Z dziennika UX Designerki vol 2

Krok 1 – Persona

Stworzenie i analiza listy gości, dalej zwanych użytkownikami, była pierwszym zadaniem, którego się podjęłam. Tworząc listę brałam pod uwagę takie informacje jak: możliwe alergie, nietolerancja produktów, choroby, które wpływają na dietę, wiek i przyzwyczajenia żywieniowe.

Z pierwszej analizy wynikło, że mam do czynienia z 4 personami:

  • Andrzej Tradycjonalista – święta bez żurku to nie święta!

* Note to self – Użytkownicy zapamiętają smak Twoich potraw na wiele lat.

  • Małgorzata Ekologiczna – weganizm to nasza przyszłość!

* Note to self – Spodziewaj się wykładu na temat wpływu wybranych przez Ciebie produktów na środowisko.

  • Jagna Wybredna – ‘’bleee… Nie zjem tego!”

* Note to self – Dzieci! Bardzo wymagająca grupa użytkowników, a dodatkowo część z nich z cukrzycą i chorobami układu pokarmowego.

  • Aleksandra Alergiczna– lekarz mi zabronił…

* Note to self – Użytkownicy, którzy przez problemy zdrowotne nie mogą spożywać niektórych produktów.

Dosyć sporo jak na jedno śniadanie, nie uważacie? Na szczęście jedynym produktem, który kategorycznie nie mógł znaleźć się na stole ze względu na alergie okazał się miód – uff…

Krok 2 – Podział na dwa interfejsy użytkownika

Biorąc pod uwagę odmienne potrzeby person, najlogiczniejszym byłoby stworzenie zupełnie oddzielnych interfejsów. Idealne, ale wymagające zbyt dużego nakładu w stosunku do samego wydarzenia, byłoby stworzenie 3 interfejsów: Tradycyjny, Ekologiczny i Kreatywny.

Analizując dostępną przestrzeń, budżet i czas na realizację postanowiłam zatrzymać się przy podziale na dwa interfejsy – To może się udać i Kreatywny. Poniżej postaram się w skrócie opisać ich cechy charakterystyczne.

Interfejs 1 – To może się udać

W skład wchodzą 3 persony: Andrzej Tradycjonalista, Małgorzata Ekologiczna, Aleksandra Alergiczna.

Tak wiem, jestem optymistką, ekolog i tradycjonalista przy jednym stole… Niemniej podejmuje wyzwanie, wezmę na siebie przywoływanie do porządku, nawigację między tematami i próbę zadowolenia wszystkich podniebień.

Przygotowując interfejs zwróciłam szczególną uwagę na:

  • Tradycję – nie może zabraknąć tradycyjnych potraw i dekoracji.
  • Pochodzenie produktów – Ekolog, słysząc, że kupiłaś warzywa w markecie uzna, że ślad węglowy jaki zostawił po sobie ten produkt jest nie do zaakceptowania i on tego nie ruszy. Tradycjonalista z drugiej strony, stwierdzi, że produkty zakupione w markecie nie mają smaku i są bez wyrazu.
  • Skład produktów – niech wizyta rodziny nie skończy się na ostrym dyżurze.
  • To może się udać – pozytywne nastawienie to podstawa!

Interfejs 2 – Kreatywny

W skład wchodzi jedna persona – Jagna Wybredna.

Wszyscy jesteśmy świadomi, że dzieci to jedna z najbardziej wymagających grup. Bez znaczenia czy mówimy o modzie, diecie, spędzaniu wolnego czasu itd. Dzieci wytkną Ci każdy błąd, głośno wyrażą swoje niezadowolenie, ale na szczęście jako jedyna grupa, następnego dnia, nie będą już tego pamiętać. Tym bardziej nie wypomną Ci tego po 10 latach przy okazji innego rodzinnego spędu.

Przygotowując interfejs zwróciłam szczególną uwagę na:

  • Zieleninę –natka, koperek, szpinak, sałata, szczypiorek, przyprawy ziołowe itp. nie zostaną zaakceptowane. Nawet najmniejsze źdźbło wypatrzone przez użytkownika spowoduje lawinę komentarzy, głośno wyrażanych opinii, co w ostateczności doprowadzi do strajku i całkowitego porzucenia interfejsu.
  • Zbyt skomplikowane produkty – najważniejsza jest prostota, im dłuższa lista składników tym większe zniechęcenie. Produkty powinny być możliwie proste i odpowiednio od siebie odseparowane. Zapomnij o sosie podanym na ziemniakach, kotlecie czy ryżu. Jedyne akceptowalne połączenie to sos pomidorowy + makaron spaghetti – które, jak wiemy zupełnie nie pasuje do naszego wydarzenia.
  • Wprowadzenie – podanie posiłku powinno być kreatywne, wesołe i wzbudzać ciekawość. Najlepiej podając dania opowiadać anegdoty. Przykład: Szef kuchni z dumą prezentuje marchewkę królewską, podaną z filetem rybnym wyłowionym przez uznanego w swym fachu Karola Ryboustego, a wszystko to przyozdobione jest złocistymi ziemniakami itd. itd…
  • Niespodzianki / nagrody – ta grupa jak żadna inna kocha niespodzianki! Przygotowanie deseru, gier i nagród, sprawi, że użytkownicy Cię pokochają.

* Note to self – 100% użytkowników tej grupy potwierdziło, że truskawka to najlepszy owoc na świecie!

Krok 3 – Nawigacja

Znam już swoich użytkowników i ich potrzeby. Kolejnym i ostatnim krokiem jest nawigacja na stronie www, odpowiednie rozmieszczenie interfejsów i użytkowników.

Przede wszystkim dystans

  • Zalecana odległość między interfejsami min. 2m – tak aby interfejs 2 nie skończył na plecach interfejsu 1.
  • Ekologa i Tradycjonalistę najlepiej oddzielić odległością przynajmniej jednego krzesła.

* Note to self – dystans nie może być zbyt duży, w razie niepowodzenia całej akcji, może skończyć się babką lub co gorsza żurkiem na ścianie.

  • Podając godzinę wydarzenia należy doliczyć około 30min na ostatnie poprawki – nie daj się zaskoczyć wcześniejszym przyjazdem.

* Note to self – Nie zapomnij o nawodnieniu, krótki czas na realizację wydarzenia i stres z nim związany mogą powodować odwodnienie (informacja potwierdzona przez specjalistów).

infografika: Z dziennika UX Designerki vol 2: Happy UX-Easter
Infografika: Z dziennika UX Designerki vol 2: Happy UX-Easter.
pobierz pdf

Podsumowując

Rodzina to wyjątkowa grupa docelowa. Nie mamy wpływu na jej skład, a tym bardziej zachowania jej członków. Najlepiej z góry zaakceptować to jaka jest i cieszyć się nią.

W sumie to jest całkiem jak w sklepie internetowym, nie? Klienci są różni, każdego z osobna nie sposób w pełni zadowolić… a żyć i sprzedawać trzeba. Zostaje więc tylko zadbać o sposób udostępnienia oferty Twojego sklepu internetowego menu i organizację świątecznego stołu. Nie próbuj zadowolić każdego możliwego klienta gościa, skup się na grupie docelowej, na personach i dbaj, aby Twój sklep stół odpowiadał na ich potrzeby.

Post scriptum – Pij dużo wody i przygotuj miskę truskawek w razie awarii – To może się udać! 🙂

UX Reverse Engineering – co to takiego?

Na początek

Pewnie część z Was zdążyła pomyśleć, że przedświąteczny pośpiech uwolnił moje tajne pokłady frustracji. I będę teraz, zamiast podłogi pastować i uszka lepić, uprawiał reverse engineering UX pastwił się nad jakimś niewinnym serwisem internetowym. Próbując udowodnić, że został zaprojektowany dla pustego zbioru użytkowników, czyli dla nikogo.

I otóż wcale nic z tych rzeczy! Żadnych frustracji, żadnych pastwień się, ukrytego sarkazmu etc.. Promise!

Zbadajmy choinkę

Produktem, o którym dziś napiszę jest choinka. Tak, tradycyjna choinka, wycięta gdzieś (miejmy nadzieję) na certyfikowanej plantacji, przywieziona do domu na dachu auta, osadzona jak kto umie i przybrana również jak kto potrafi. Może być zresztą i choinka w doniczce, albo choinkopodobny wytwór przemysłu chemicznego. Generalnie produkt to obiekt typu drzewko, z zawieszonym czymś, służący temu żeby było miło, sympatycznie itp.

Cechy podstawowe

Podchodząc analitycznie do cech typowej choinki, jest ona:

  • raczej wyższa niż szersza,
  • raczej bardziej zielona niż w innym kolorze,
  • ma na sobie ozdoby kilku typów:
    • świecące (tzw. lampki),
    • dyndające szklane (tzw. bombki),
    • dyndające słodkie (tzw. cukierki, ew. suszone owoce),
    • czub (zwany czasem gwiazdą, jeśli ma kształt bardziej gwieździsty niż czubiasty),
    • ciągnące się (czyli łańcuchy papierowe, lamety oraz im podobne),
    • pozostałe.

Cechy dodatkowe

Ponadto typowa choinka:

  • pachnie,
  • sypie sowicie igliwiem wraz z upływem czasu (nie dotyczy większości choinek w doniczkach oraz wykonanych z plastiku),
  • służy do sprawiania przyjemności użytkownikom poprzez dostarczenie różnego rodzaju ekscytujących doświadczeń (tak tak, user experience w czystej postaci),

i zapewne wiele innych, które pamiętając, że Wigilia za 3 dni, pominę.

Pora na wsteczną inżynierię. Kto – sądząc po cechach choinki – jest docelowym odbiorcą? Dla kogo choinka została zaprojektowana? Nie wchodząc w dyskusję na temat kto miałby być projektantem.

Reverse engineering, czyli dla kogo jest choinka

Idziemy po kolei:

Wysokość choinki wyklucza raczej Toma Cruise’a, Tatianę Okupnik, Danny’ego de Vito i dzieci. Chociaż z dziećmi to nie wiadomo, dzieci zawsze można wziąć na ręce, co zwiększa ich szanse na bliższe zbadanie każdego odcinka choinki. Tyle, że ile można dziecko trzymać przy drzewku na wyciągniętych rękach. Nie, dzieci nie. Osoby krótkowzroczne też nie. Ze względu na nich choinka powinna być niższa. Albo pozioma. Pozioma ze względu na niższych osobników oczywiście.

Zieleń. Pojęcia nie mam. Może to jakiś ekstra ficzer, dorzucony w ostatniej chwili? Tak wyszło po prostu UI-owcom i nie ma się czego doszukiwać? Mniejsza.

Ozdoby. Temat rzeka. Generalnie tropy prowadzą do kogoś z wyczuciem estetycznym i wrodzonym dążeniem do zaspokajania potrzeby kontaktu z czymś pięknym. Pomijając kwestie gustu. Światełka, migotanie, coś się przemieszcza, coś dynda, coś szeleści. To wskazuje na rozwinięty zmysł kinestetyczny. I chyba ciekawość. Hmmm, jakby dziecko, ale dla dziecka choinka (do czego doszliśmy wcześniej) byłaby pozioma. A więc dorosły. I wrażliwy na dodatek. OK, może potem do tego wrócimy.

Zapach. No tak, zapach. Przyciąga, uspokaja, a ponadto tworzy nastrój. Tyle mi to mówi, że użytkownik ma nos. Duży, czy mały to raczej bez różnicy. Ha! Gdyby zapach był kluczowy dla odbiorcy, to by się sztuczne choinki nie sprzedawały. Więc zapach to cecha bez wiodącego znaczenia dla usera.

Sypanie igliwiem wyklucza tych, co sprzątają. Raczej dorosłych. Ale przecież choinka jest bardziej dla nich niż dla dzieci, bo wysoka… Ciężko się reversinguje, oj ciężko. Może chociaż ostatnia cecha coś podpowie?

Sprawianie przyjemności… Jak pomyślę o sprzątających, to przychodzi mi do głowy, że dla nich najlepsze doświadczenie z choinką, to sytuacja, gdy JUŻ jej w domu nie ma. Psia kosteczka, w ślepą uliczkę wpadliśmy…

Tu mały wtręt. Nie wiem czy zauważyliście, że na początku artykułu to było, że go napiszę i w ogóle – znaczy ja autor. A jak się zaczęło robić trudno, to już razem wpadliśmy w ślepą uliczkę i takie podobne. Całkiem jak w tawernianej opowieści starego kapitana: wyszedłem w morze, płynąłem do brzegu, wchodziłem do portu i… władowali się na mieliznę. Ha ha…

Chyba się poddam. Zaczynam rozumieć dlaczego UX nie korzysta z reverse engineering.

Albo zrobię jeszcze jedno podejście. Ale to za chwilę. Teraz potrzebuję przerwy…

Przerwa na kawę zawsze robi dobrze! Nawet w trakcie przedświątecznej gorączki.

No i mam. Wy pewnie też w międzyczasie odkryliście najprawdziwszą prawdę o choince. Ja doznałem olśnienia po trzecim łyku espresso.

Rozwiązanie

Choinka została stworzona dla kota.

Jest na tyle wysoka, żeby było na co włazić. Interesująca ze względu na elementy świecące, dyndające i łatwo tłukące. Ma jakiś cel do zdobycia na samej górze. Łańcuchy da się poszarpać pazurami, cukierki pogryźć, a całą choinkę wywrócić. Jakież to było w sumie proste 🙂

infografika: UX Reverse Engineering - edycja świąteczna 2021
Infografika: UX Reverse Engineering – edycja świąteczna 2021.
pobierz pdf
I to by było na tyle przedświątecznego UX-owego reverse engineeringu

Razem z całą ekipą ARTNOVA
życzę Wam, Szanowni Subskrybenci
i Czytelnicy naszych artykułów,
zdrowych i pogodnych Świąt.

Z dziennika UX Designerki

Gdzie jest mleko? Czyli jak połączyłam kropki „Kawa – UX”.

Wszystko zaczęło się w poniedziałek rano. Obudziłam się leniwie, upał wdarł się już przez uchylone okno do pokoju. Wyszłam przed dom i natychmiast po wyjściu za próg zrozumiałam, że chłodniej już dzisiaj nie będzie. „Idealnie byłoby wypić kawę. Kawa pobudzi krążenie i pomoże wpaść w rytm pracy.” – stwierdziłam w miarę przytomnie.

Świadoma braku mleka, bez którego kawa czasami nie ma sensu (nieprawdaż?), wskoczyłam na rower i popędziłam (na ile da się pędzić rano, przed pierwszą kawą) do pobliskiego sklepu. Ale to jakby nie był mój sklep! Wszystkie produkty były poprzestawiane. Wszyściutkie! Czując spływającą kroplę potu po plecach wpadłam między regały, szukając jakiegoś znaku „z góry”, który pokierowałby mnie do nabiału. Niestety…

Robiłam się coraz bardziej poirytowana. Przecież nie piłam jeszcze kawy! A już tajemnicze siły zmusiły mnie do myślenia. Zniecierpliwiona i świadoma zbliżającego się poniedziałkowego statusu w pracy, szczęśliwie natrafiam na ekspedientkę, Panią Zosię…

Okazało się, że sklep przeszedł remanent i stał się totalnie innym sklepem niż jeszcze dwa dni temu. Wnętrze to samo, znajome półki i regały, ale poza tym labirynt, pułapka itp. Pani Zosia doprowadziła mnie do starej, znajomej lady chłodniczej, z mlekiem poszłam do kasy.

Jadąc do domu z kartonem pełnym szlachetnego uzupełnienia do kawy zrozumiałam, że wcale nie ściemniam, powtarzając klientom z branży e-commerce, że „UX jest wszędzie”.

Użytkownik powinien być w stanie poruszać się po sklepie samodzielnie, bez konieczności rozwiązywania skomplikowanych zagadek. Bez względu na to, czy jest Twoim klientem pierwszy raz, czy kolejny. Bez względu na to, czy Twój sklep działa 10 lat bez zmian, czy właśnie kończysz rebranding.

A jak jest w Twoim sklepie? Znalazłabym mleko?

Wracając do świata wirtualnego, zanim otworzysz przeglądarkę i wpiszesz adres swojego sklepu, wejdź w buty klienta. Zacznij od opracowania prawidłowej i skutecznej strategii UX. A potem wyobraź sobie, że szukasz konkretnego produktu, przejdź przez proces zakupowy i zapytaj sam siebie:

  • Czy projekt strony jest estetyczny i czytelny?
  • Czy strona wyraźnie informuje o tym, gdzie trafiłeś i jakie usługi są w ofercie?
  • Czy proces poruszania się po stronie był logiczny i nie musiałeś zastanawiać co wydarzy się w następnym kroku?
  • Czy strona zapobiega nieoczekiwanym błędom?
  • Czy strona ładowała się szybko?
  • Czy Twoje potrzeby zostały spełnione?
  • Czy odwiedziłbyś tę stronę ponownie?

Jeśli odpowiedź na więcej niż dwa z tych pytań brzmi „nie”, prawdopodobnie występują problemy z ogólnym komfortem korzystania z Twojego sklepu. Warto wtedy wykorzystać mierniki UX, aby otrzymać bardziej konkretne wskazówki.

infografika: z dziennika UX designerki - na luzie o user experience
Infografika: Z dziennika UX designerki – na luzie o user experience.
pobierz pdf

Mówiąc najprościej, sposób, w jaki Twoja strona internetowa sprawi, że osoba będzie z niej korzystać, będzie absolutnie decydować o sukcesie lub porażce, a zwykle masz tylko jeden strzał. Jeśli UX na stronie, na której robię zakupy, jest zły, odejdę i nigdy nie wrócę, kupię u konkurencji. To samo dotyczy proszenia mnie o informacje, których nie potrzebujesz, zmuszania mnie do rejestrowania kont, których nie chcę, lub zgłaszania mnie do biuletynów e-mail, o które nie prosiłam. Mogą one i często są momentem decydującym dla użytkowników, a przede wszystkim są częścią sposobu, w jaki warto myśleć o UX.

Podsumowując – nie każ mi myśleć!

User experience czerpie z wielu dziedzin życia: psychologii, statystyki, projektowania graficznego, informatyki, strategii i wielu innych. Jeśli UX jest udany, daje ludziom proste, przyjemne doświadczenia, wolne od kłopotów i stresów dnia codziennego.

Pijąc poranną kawę, zastanów się czy Twój klient spija właśnie śmietankę czy błądzi w poszukiwaniu mleka.